Dzięki wykryciu fal grawitacyjnych wiemy już prawie na pewno, że czarne dziury istnieją. Nadal jednak nie mamy pojęcia, co dzieje się w ich środku – mówi prof. Jean-Pierre Lasota
Karolina Głowacka: Czy czarne dziury są naprawdę dziurami?
prof. Jean-Pierre Lasota : Jeśli pyta pani, czy są dziurami w przestrzeni, to powiem, że nie. Ale czy powiedziałaby pani, że studnia to jest dziura?
Częściowo…
– No więc właśnie. Czarna dziura jest dziurą częściowo, jest taką studnią w czasoprzestrzeni.
Ale do studni można wpaść tylko z jednej strony, a czarna dziura nie ma przodu, tyłu czy boków.
– Zgadzam się, nie ma studni sferycznych. A czarne dziury są kulami, choć jeśli obracają się, to są kulami spłaszczonymi. Tylko trzeba pamiętać, że tam nie ma nic materialnego. Czarna dziura to jest miejsce, do którego można wpaść z każdej strony. Bardzo trudno to sobie wyobrazić w przestrzeni trójwymiarowej, dlatego dla uproszczenia czarne dziury przedstawia się schematycznie właśnie jak studnie.
A co jest w środku?
– Zapadająca się przestrzeń. Po wpadnięciu w czarną dziurę nie można zostać w miejscu, wszystko leci ku środkowi, łącznie z samą przestrzenią. Kanadyjski fizyk William Unruh porównuje to do wodospadu.
Co stałoby się ze mną, gdybym wpadła do takiego wodospadu?
– To zależy od masy czarnej dziury. Oddziaływałyby na panią siły pływowe – te same, które powodują przypływy i odpływy mórz na Ziemi. Przy niezbyt masywnej czarnej dziurze byłyby tak silne, że by panią ściskały i rozciągały, a w końcu rozerwały. Te siły działają już przed wpadnięciem do tego wodospadu.
Przy supermasywnej czarnej dziurze siły pływowe są malutkie. Można do niej wpaść i nawet tego nie zauważyć. A pod horyzontem zdarzeń – tak nazywamy czasoprzestrzenną powierzchnię czarnej dziury – już się tylko spada. Spadałaby pani razem z przestrzenią, nie mogąc się ani zatrzymać, ani zawrócić, aż w końcu – gdyby to była nieobracająca się czarna dziura – niestety rozbiłaby się pani na tak zwanej osobliwości.